wtorek, 8 grudnia 2015

Rozdział 5

*Oczami Vanessy*
-Cholera jasna...VANESSA NIE MDLEJ!!!-usłyszałam tylko, a potem tylko pustka. zaczęłam opadać w ciemność jakby coś mnie ciągnęło.
Obudziłam się w nieznajomym miejscu. Napewno nie był to szpital, ani moje kochane łóżko. Było to zimne, ciemne miejsce a nade mną ktoś stał. Obok łóżka była jakaś szafka nocna... Chwila. Ktoś nade mną stoi. Chciałam się podnieść, ale byłam przywiązana. Chciałam się przyjrzeć osobie, która nade mną stała, ale była odwrócona tyłem i miała czarny kaptur.
-Kim jesteś?-spytałam. A raczej chciałam spytać ale z moich ust wydał się niewyraźny mamrot.
Postać odwróciła się do mnie przodem i wtedy mogłam dostrzec wyraźne kości policzkowe, czarne włosy i niebieskie oczy.
-Obudziłaś się...
-Kim Ty jesteś? Gdzie jest Natalie?-powtórzyłam pytanie. Tym razem pewniej. Chłopak nie miał przy sobie żadnych niebezpiecznych narzędzi, więc uczucie strachu zniknęło od razu. Może to dziwne, ale było w nim coś co sprawiało, że mu zaufałam.
-Dowiesz się w swoim czasie-mruknął.-A o siostrę się nie martw, jest bezpieczna.
-Wypuścisz mnie?-warknęłam.
-A tak...-podszedł do mnie i zaczął rozwiązywać krępujące mnie sznury i paski. Dopiero się zorientowałam, że leżę na łóżku szpitalnym, takim jakie są w psychiatrykach.
-Wstawaj-powiedział.
Wstałam i poszłam za nim ciemnym korytarzem. Najwyraźniej mi ufał lub był po prostu głupi, bo cały czas szedł plecami do mnie i mogłam go z łatwością zaatakować. Zaprowadził mnie do sali wielkości boiska do piłki nożnej. Do stojącego na środku słupa przywiązany był Daniel. Chciałam do niego podbiec, ale uderzyłam w pole siłowe. No tak. Mogłam się tego domyślić.
-Wiem, jak to dla ciebie wygląda, ale to nie tak jak myślisz...-odezwała się mała dziewczynka stojąca w rogu sali.
Wkurzyłam się. Jak to dziecko śmie mi mówić co mam robić?
-Wypuście go!-krzyknęłam.
-Masz coś jeszcze do powiedzenia?-zwróciła się dziewczynka do Daniela.
-Zabicie mnie nic wam nie da. Wygraliście bitwę. Wojna trwa nadal. On powstanie, czy tego chcecie, czy nie. Zniszczy was-wykrzyczał Daniel, a z jego ust zaczęła płynąć krew.
Ostatnie słowa zagłuszył wystrzał z pistoletu. Daniel upadł martwy na podłogę. Dziewczynka nadal trzymając pistolet uniesiony do strzału zaczęła się śmiać. Chciałam się na nią rzucić, ale zapomniałam o polu siłowym.
-Teraz jeszcze nic nie rozumiesz i dlatego tak reagujesz. Chodź za mną- powiedział chłopak.
Poszłam za nim. Nie umiem tego wytłumaczyć. Jakiś wewnętrzny instynkt powiedział mi, że to ważne. Wyszliśmy z sali i podeszliśmy do wielkiej szyby. Za nią znajdowało się pomieszczenie wyłożone materacami. W nim Natalie zwijała się z bólu, a wokół niej rosła czarna mgła.
-Co ty jej robisz?-spytałam.
-Tak właśnie wygląda pozbywanie się kontaktu ze złym duchem. Taki duch opętuje przypadkową osobę i nakłania ją do uruchomienia portalu, dzięki któremu będzie mógł wrócić na ziemię. Ale, żeby portal zadziałał musi zostać uruchomiony w domu w którym zmarła ta osoba. To dlatego Natalie tak bardzo chciała się tam dostać. I tu dochodzimy do Daniela. Przypominasz sobie kto podsunął ci pomysł wyprowadzki i tamto ogłoszenie?
Zamarłam. Wszystko to zrobił  Daniel. Ale dlaczego?
-Daniel jest wspólnikiem ducha, który opętał Natalie?-spytałam.
-Tak.
-Ale czy to wszystko, cała nasza miłość było tylko po to?
-Nie-westchnął chłopak.-W czasie trwania waszej znajomości  Daniel zginął i po śmierci został złym duchem.
To było za dużo do przetrawienia na jeden dzień. Myślałam, że się rozryczę. Nie spodziewałam się tego po Danielu.
-Czyli co się teraz z nim stało? Kiedy zabiło go to przerażające dziecko?
-Anabelle wcale nie jest przerażająca....No może trochę...
-Co się z nim stało?-powtórzyłam ze łzami w oczach.
-Jego już nie ma. Zniknął na dobre. Już nie istnieje. Tak mi przykro.
-Nie powinno ci być przykro. Mi nie jest. Dobrze mu tak!
Kopnęłam z całej siły w ścianę. Zabolało jak cholera.
-Spokojnie-powiedział chłopak.-Jeśli będziesz się krzywdzić tak często to nie dożyjesz niedzieli. A musisz jej dożyć, bo wtedy mama Anabelle piecze najlepsze na świecie ciasto czekoladowe.
Zaśmiałam się.
-Mogę o coś zapytać?
-Tak-zgodził się.-Ale to ostatnie pytanie, bo mózg ci się zlasuje od nadmiaru informacji.
-Jak masz na imię?
-Aaron.



czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 4

*Oczami Natalie*
Daniel ociągał się całą drogę do nowego domu. Przestrzegał wszystkich durnych ograniczeń prędkości. ON nie był zadowolony. Całą drogę słyszałam JEGO natarczywy głos,
-Szybciej-szeptał ciągle.
-Pośpiesz się!-wrzasnęłam.
-Dlaczego?-spytała Vanessa patrząc na mnie dziwnym wzrokiem.-Siku Ci się chce?-Zakpiła.
-Nic nie rozumiesz-szepnęłam.
-Masz racje!-Krzyknęła.-Nie rozumiem.
-I nie zrozumiesz! Po prostu się pośpiesz!
-Dlaczego!?-wrzasnęła.
-Suń się!-Rozkazałam waląc Daniela po głowie i rozpinając jego pas.
Nie posunął się, więc go popchnęłam. Wylądował na drążku zmiany biegów. Samochód wpadł w poślizg i wjechał na sąsiedni pas. Prosto pod koła jadącej z naprzeciwka ciężarówki...
********************************
Obudziłam się w szpitalu.ON nie będzie zadowolony, powinniśmy być już w domu... Byłam podłączona do jakiś urządzeń. Szybko zaczęłam je odłączać. Nie mam czasu, żeby gnić w tym durnym szpitalu!!! Urządzenia zaczęły piszczeć. Zaczęłam się w pośpiechu przebierać ze szpitalnych ciuchów. Żeby tylko ON się nie zdenerwował...! Tylko jak ja dojadę na miejsce? Nie mam prawa jazdy... Ale walić to, lepiej żeby policja mnie złapała niż ON. Tylko, że samochód jest rozbity. O nie, nie, nie... ON się zdenerwuje! Złapałam się za głowę i zaczęłam krzyczeć kiedy usłyszałam okropny pisk w głowie.
-Zostaw mnie w spokoju!!!-Wrzasnęłam, a do pokoju wbiegli lekarze. Zadawali mi pytania, ale ich głosy były niewyraźne... stłumione przez JEGO krzyk. Zamknęłam oczy. Chciałam krzyczeć, błagać o pomoc... Ale wiedziałam, że i tak nikt mi nie uwierzy... Nikt mi nie pomoże. Nie będzie w stanie tego zrobić, bo ON im przeszkodzi. Biegłam na ślepo przed siebie. Otworzyłam drzwi sali i biegłam przed siebie szpitalnym korytarzem. Wpadłam do pokoju na końcu korytarza. Na łóżku leżała Vanessa... Była nieprzytomna... Na twarzy miała mnóstwo skaleczeń... ON ponownie zaczął wrzeszczeć:
-Zabierz ją i chodźmy do domu!!! Szybko!!! Już wystarczająco długo czekałem!!!
-Zamknij się!!!-Wrzasnęłam.-Zostaw mnie!!!
ON nie przestawał piszczeć.
Zmuszał mnie żebym odłączyła Vanessę od urządzeń i zabrała do tego cholernego domu.
Nie!~Krzyknęłam w myślach.~Ona jest nieprzytomna i może grozić jej śmierć kiedy ją odłączę!
-Odłącz ją!-Powiedział demonicznym głosem., który zmuszał mnie, żebym robiła to co chciał.
Zaczęłam ją odłączać.
-Natalie... Co ty robisz?-Usłyszałam niewyraźny głos Vanessy.
-ON mi kazał zabrać cię do domu.
-Nie możesz...
-Muszę!-Warknęłam.
-Nie słuchaj się ,,JEGO"-Przerwała, bo do pokoju wbiegli lekarze, którzy zapewne usłyszeli piszczenie urządzeń i naszą kłótnię. Naprawdę głośno się darłyśmy...
-Co ty robisz?-Wrzasnął jeden z nich.
-Zabieram ją do domu-krzyknęłam.
Wzięłam Vanessę za rękę i zaczęłam ją ciągnąć za sobą.
-Szybciej!-Warknęłam na nią. Lekarze zaczęli nas doganiać, więc wzięłam ją na ręce i jakimś cudem z łatwością z nią biegłam.
-Co z Danielem?..-Spytała.
-Nic mu nie będzie.-Odparłam i wrzuciłam ją na miejsce kierowcy kiedy już byłyśmy obok naszego rozbitego samochodu. Jak on się znalazł pod szpitalem?! Widocznie ktoś go tutaj przyholował~ Odpowiedziałam sama sobie. Szybko wsiadłam na miejsce pasażera.
-Gazu!-Wrzasnęłam na siostrę, która nie wiedziała co robić.-I jedź do domu! ON jest już naprawdę mocno zdenerwowany!!
Vanessa odjechała spod szpitala z piskiem opon. Spojrzałam na nią. Zaczynała słabnąć.
-Cholera jasna.. VANESSA NIE MDLEJ!!!-Wrzasnęłam.

piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 3

*Oczami Vanessy*
Nie miałam pojęcia o co mogło chodzić Natalie.
Po prostu bezsensownie usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać.
Dlaczego nagle zmieniła dezycję?
Przecież tak się cieszyła na tą wyprowadzkę.
Błagała mnie żebym kupiła ten dom.
O co chodziło?
A może ...
Widziała to samo co ja?
Nie. to raczej niemożliwe.
Szybko odrzuciłam tą myśl.
A więc o co jej może chodzić?
Trzeba jakoś odzyskać pieniądze...
Też nie chce się tam przeprowadzać.
Robiłam to dla Natalie.
-Vanessa!- Natalie wpadła do pokoju wrzeszcząc.
-Co?!- Wrzasnęłam.-Boli mnie głowa nie drzyj się!
-Sorry...-Powiedziała tym razem cicho.
-Co chciałaś?
-W moim pokoju... Coś .. Coś jest... Nie wiem co to..-Natalie była spanikowana.
-Jak to.. Coś.. Wygląda?-Spytałam.
-Czarne... całe czarne... i nie ma nosa.
-Voldemort jest w  twoim pokoju?-Wybuchłam głośnym śmiechem.
-Co?! Nie!-Natalie nie było do śmiechu. Patrzyła na mnie przerażona.
Nie dziwię się, że się przeraziła w końcu dopiero wstałam z łóżka skacowana, z tłustymi włosami. Napewno mam podkrążone oczy i wogóle piękna nie jestem. Na mój widok można się przerazić.
Wstałam z łóżka i poszłam pewnie do jej pokoju. Nacisnęłam na klamkę od jej pokoju i ostrożnie weszłam. Rozejrzałam się.
-Nic tu nie ma.-Westchnęłam.- To ja wczoraj piłam, a ty masz halucynacje..
Wyszłam z pokoju i poszłam z powrotem do mojego ciepłego łóżeczka.
-Rusz tą grubą dupę.-wrzasnęła za mną Natalie.-Zaraz przychodzą Max i Daniel.
-Trudno. Daniel położy się obok mnie.-Zaśmiałam się cicho.
-Przecież przychodzą pomóc nam w przeprowadzce. Tylko nie mów, że Daniel będzie leżał, a Max wszystko zrobi! Chociaż spodziewałabym się tego po nim.
-Przecież nie chciałaś się przeprowadzać.-niechętnie wstałam z łóżka.
Wybrałam z szafy szarą, luźną bluzę z napisem ,,Slenderman" i czarne rurki. Poszłam do łazienki się ubrać, umyć WŁOSY i zęby.
Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Natalie siedzącą na moim łóżku.
-Przeprowadzimy się tam- powiedziała demonicznym głosem.-On chce żebyśmy się przeprowadziły.
-Jaki ON o czym ty mówisz?!-Cofnęłam się lekko przerażona.-Natalie co Ci jest?
-Nic mi nie jest. O co ci chodzi?
-Co tu się dzieje?-Max z Danielem weszli do pokoju, a my jak zaczarowane spojrzałyśmy równocześnie w ich stronę.
-Nic..-Przytuliłam się do Daniela,a on od razu mnie objął.
-Przestańcie się obściskiwać. Robota czeka- warknęła Natalie.
Natalie ciągle warczy na Daniela. Zaczyna mnie to wkurzać. Wyszliśmy z pokoju.
-On nie chce czekać. Musimy się spieszyć-szepnęła Natalie gdy pakowaliśmy rzeczy do Jeepa taty Daniela.-Nie możemy go denerwować.
-Nataleńko co ty ćpałaś?-Daniel spojrzał na Natalie, która ciągle szeptała do siebie.
Natalie podeszła do Daniela i walnęła go pięścia w twarz.
-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz to ci nogi z dupy powyrywam!!!
-Natalie, kochanie ogarnij się.-Max ją odciągnął od Daniela.-Co w Ciebie wstąpiło?
-On-odpowiedziała.
Byłam przerażona.
-Daniel..-Zaczęłam, ale on mi przerwał.
-Nie uderzyła mnie mocno. Spokojnie. Nic mi nie jest.-Uśmiechnął się i objął mnie ręką.
-Nie wiem co jej się stało...-Szepnęłam. Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale Natalie mi przerwała...
-Ruszcie się-krzyknęła.-On naprawdę nie lubi czekać.
-Co ci jest do cholery?-Max zaczął nią potrząsać.
Natalie odsunęła się od niego.
-Co ty robisz? On nie będzie zadowolony.-Warknęła.
-Ja pierdziele. To zaczyna mnie przerażać. Natalie uspokój się!!!-Krzyknęłam na nią, wrzucając walizkę do samochodu i trzaskając drzwiami.
Weszliśmy do auta. Natalie siedziała z tyłu z Maxem. Biedny Max! A co jak Natalie go uderzy. Mam nadzieje, że do tego nie dojdzie, Natalie zachowuje się jakby była opętana. Są dwie opcje. Albo to jej kolejny durny żart, albo naprawdę jest opętana...Odwróciłam się do niej.
-Słuchaj Natalie przestań się wygłupiać, bo to nie jest śmieszne- powiedziałam.
-Nie wiem o co ci chodzi-odpowiedziała.

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 2

*Oczami Natalie*
Następnego dnia siedziałyśmy przy stole w kuchni jedząc śniadanie. Ja je zrobiłam ja!!! Specjalnie!!! Żeby się zgodziła na przeprowadzkę!!!
-Ten dom... jest bardzo fajny i tani... Przeprowadzimy się?
-No dobra... Bo nie dasz mi spokoju.
-JEJ!!!
-Weź przestań wrzeszczeć!
-Okeeej.
Vanessa wzięła telefon i zadzwoniła do właścicielki domu.
-Takk. Weźmiemy ten dom.
Głos w słuchawce był bardzo szczęśliwy. Aż za bardzo.
**************
Z telefonu Vanessy ryknęło In the end zespołu Black Veil Brides. Odebrała. To był Daniel. Ach jak ja go nie lubię. Nazywa mnie Nataleńka.
-Hej Daniel urządza dla nas pożegnalne ognisko, ale bardziej dla mnie.
-I tak nie chce,żeby mi grilla użądzał.
-Ale pójdziesz?Będą wszyscy nasi przyjaciele...Fajnie będzie.
-Dobra. Kiedy?
-Dziś o 20:00.
****************
Siedziałam między Jessicą, a Maxem na drewnianej ławce. Piekliśmy kiełbaski.
-Piecz się głupia kiełbasko!!!-wrzasneła Jessica.
-Wtyknij ją w większy ogień- poradził Max obejmując mnie.
Jessica zrobiła to co kazał. Naprzeciwko nas siedzieli Amanda,Vanessa i Daniel. Chris dorzucił drewno do ogniska. Moim zdaniem Daniel powinien to robić, a nie gościa do pracy zaganiać. Nienawidzę gościa!!! Zamiast drewna dorzucić całuje mi siostrę!!!
-Jessica daj mi kijek-poprosił Chris.
-Nie. Jeszcze nie upiekłam kiełbaski.
-Jessie...Ona się pali...Dosłownie.
-Aaaa...pożar!!!-wali palącą się kiełbasą o trawnik.
-Co ty robisz??-udało mi się wykrztusić przez śmiech.
Daniel wreszcie się opamiętał i pobiegł do domu. Tchóóórz! Ucieka! Akurat wtedy kiedy trawnik się zapalił. Po chwili wrócił z gaśnicą. Najwyraźniej nie umie się nią posługiwać.
-Dawaj mi to-warknął Max.
Udało mu się ugasić pożar. Zapadła cisza. Wszyscy gapili się na Jessicę.
-No co?
-Właśnie podpaliłaś mi trawnik kiełbaską-powiedział Daniel.
Wszyscy zaczeli się śmiać. Jak zwykle...
-Wiecie to ognisko to był zły pomysł-powiedziała Amanda.
Chris zabrał Maxowi gaśnicę i ugasił nią ognisko.
-Z taką bandą wariatów wszystko jest możliwe-mówię przez śmiech.
-Prawda Nataleńko.
Jezuuu jak ja go nienawidzę.
******************
Przez resztę czasu siedzimy na trawie i wpatrujemy się w czarny kawałek trawy.
-Jak ja się wytłumaczę rodzicom??-spytał Daniel Vanessę.
-Powiesz prawdę...-odpowiedział za nią Chris.
-Taaa...Mamo tato koleżanka przypaliła trawnik kiełbaską.
Wszyscy zaczeliśmy się śmiać.
*****************
Koło północy Jessica i Max poszli do domów. Nie dziwię im się. Amanda, Vanessa, Daniel i Chris byli już strasznie pijani.
-Pójdę już do domu-powiedziałam.
-Dobrze Nataleńko-odpowiedział Daniel.
Odeszłam. Gdy byłam przy furtce pokazałam mu środkowy palec. Nawet  nie zauważył. Był zbyt pijany.
********************
Doszłam do domu. Poszłam do sypialni i w ciuchach położyłam się spać.Byłam zbyt zmęczona, żeby się przebierać. Zanim zasnęłam usłyszałam syczący głos:
-Nie idź tam.
Otworzyłam oczy. Nade mną pochylała się mroczna postać. Czarna kobieta bez twarzy. Mrugnęłam. Zniknęła. Myślałam, że mi się wydawało, ale głos powtórzył:
-Nie idź tam.
Wtedy zrozumiałam. Chodzi o nowy dom...
*******************
Następnego dnia obudziłam Vanessę o 8:00.
-VANESSA!
-Cicho....
-Czemu?
-Boli mnie głowa.
-Ale chodzi o dom.
-A no tak. Dziś przeprowadzka. Muszę się spakować.
-Nie.
-Czemu?
-Nie możemy tam mieszkać.
-Dlaczego? Już go kupiłam.
-Nieważne....
Mam złe przeczucia...

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 1

*Oczami Vanessy*
-Vanessa!- Natalie zbiegła ze schodów do kuchni, w której właśnie robiłam śniadanie.
-Hm?
-Znalazłam nam mieszkanie. Podobno jest stare, ale nie wygląda.-Pokazała mi zdjęcie domu na tablecie.- Jest niedrogi.
-No spoko. Ile kosztuje?
-1.000zł
-Tylko?-Zdziwiłam się.
-No... Ten dom ma z 50 lat, czego ty się spodziewałaś?
-Z drugiej strony dobrze. Zbieramy kasę i przeprowadzamy się.
-Ja mam 534zł.
-Kiedy liczyłaś?
-Przed chwilą.
Zaczęłam się śmiać.
-No dobra. Ja mam pewnie ponad 600 zł. Wystarczy nam.
-Kiedy jedziemy je obejrzeć?
-Możemy nawet teraz.
-MAMO WYCHODZIMY!-Wrzasnęła Natalie wybiegając z domu i ciągnąc mnie za sobą.
Wsiedliśmy do mojego srebrnego Mercedesa.
Po 30 minutach byłyśmy już na miejscu. Wysiadłyśmy z samochodu. Spojrzałam na dom. Był ogromny. Zamknęłam samochód i podeszłam do domu. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyli mi właściciele witając nas serdecznym uśmiechem.
-Słucham?
-Chciałabym zapytać czy mogłybyśmy kupić to mieszkanie.
-Tylko najpierw chciałybyśmy je obejrzeć- Wtrąciła Natalie.
-W porządku zapraszam.-Uśmiechnęła się szeroko właścicielka. Była to starsza kobieta. 
Zobaczyłam jakiś cień przechodzący obok schodów. Albo w tym domu straszy, albo mi się przewidziało. Nie.. Na pewno mi się przewidziało. Weszłam do środka. Zaczęłyśmy chodzić po mieszkaniu i oglądać wszystko. 
Kiedy skończyłyśmy pół godzinną przechadzkę po domu (Jest większy niż wygląda. Serio.)
powiedziałam właścicielce:
-Jeszcze się zastanowimy... Nie jestem jeszcze pewna.
-No coś ty?! Vanessa ten dom jest świetny!
-Ale ja nie jestem co do niego pewna.
-Ale czemu?
-Eh... Nie ważne.
Wróciłyśmy do domu.
-Już jesteśmy mamo!- Wrzasnęłyśmy z Natalie równo, gdy weszłyśmy do domu.
Zamknęłam drzwi domu na klucz i pobiegłam do swojego pokoju.
Nie wiem czy chcę się tam przeprowadzać. Mam złe przeczucia...

Prolog

*Oczami Natalie*
Mam 16 lat. Wczoraj przeprowadziłam się z siostrą do starego domu. Pierwszej nocy nie mogłam zasnąć. Zwykle tak mam w nowych miejscach. Tym razem chodzi o coś jeszcze... Nocą na schodach było słychać dziwne dźwięki. Coś jakby ktoś po nich wchodził i schodził. Tylko, że trzeszczały bardziej niż zwykle...